20 kwietnia 2003: skromniutki początek sezonu w Mieroszowie...




Niedziela. Cieplutko. Wczorajszy uruwający głowy wiatr przycichł. No, wreszcie jest okazja przewietrzyć skrzydło po zimie! Więc - szybka akcja na słynnej "Górce Cudów" tuż przy Czeskiej granicy (tanie piwo!). Na miejscu - kilka aut, kilka zniecierpliwionych postaci pracowicie taszczących sprzęt pod górę. Rozkładamy się i.... Poczekalnia. Nie da się inaczej - podmuchy termiczne czasem wieją jak należy, a czasem wprost w plecy powodując niemal efekt zawietrznej. Do bani! Kilka osób zdecydowało się na sfrunięcie w tych nieciekawych warunkach, ale generalnie mogło być lepiej. Na dole górki pilnie poćwiczyliśmy alpejkę, wyganialiśmy psa, który za cel życiowy postawił sobie dogonienie i schwytanie latawca (przy lądowaniu omal go ochoczo nie rozszarpał). Kilka osób opuściło zwarte szeregi udając się na Dzikowiec ("może tam będzie równiej wiało..."). Dzionek spędziliśmy fajnie z mocnym postanowieniem poprawy w następnym tygodniu.









































POWRÓT DO