Pogoda była taka sobie - lekkie zachmurzenie, zdychający wiaterek. Około 13.00 zaczęły się lekkie noszenia (tak w porywach do 0,01 - 0,5 m do góry...) Za długo na tym utrzymać się nie dało, więc loty były raczej treningowe, z lądowaniem obok miejsca startu. Uriuk testował mojego Bluesa (tzn walnął dwie negatywki raz po raz, przy drugiej założył mu się potężny krawat - po czym w akompaniamencie chóralnych wrzasków publiczności: "PAKA!!! PAKA!!!" wyprowadził skrzydło... 64 m nad ziemią...

Po wylądowaniu najpierw poprosił o coś do picia, potem stwierdził, że już miał rękę na rączce zapasu, ale nie rzucił, po czym zebrał zdrowy op... za lekceważenie zasad bezpieczeństwa (żadnych figur testowych na wysokości poniżej 300 m!!!). Całość była filmowana kamerą video, więc najprawdopodobniej będziemy to wkrótce oglądać.

Poza tym było miodnie: polataliśmy trochę podziwiając z góry panoramę leżącej w pobliżu Ślęży i wrzeszcząc na Norę (naszego psa) który uwielbiał wręcz wskakiwać w linki właśnie starującego na wyciągarce glajta, doprowadzając do pasji zarówno dotkniętego tym faktem pilota jak i Arka, który startami kierował.

Każde ze zdjęć poniżej po kliknięciu powiększa się i zawiera króciutki komentarzyk