|
Kilka tygodni temu, w słoneczny, piękny dzionek, zaraz po pracy wyrwaliśmy się na "przewietrzenie skrzydeł". Brak czasu skierował nasze kroki na pagór położony najbliżej Wrocławia, czyli Kuraszków.
Polatać jest tam ciężko, można co najwyżej wykonać kilkusekundowy ślizg, zakładająć, że akurat wieje S lub SW.
Aura spłtała nam figla - wiał potężny wschód. Silny na tyle, że obserwowane przez nas biedronki, motylki i
inne żuczki chodziły po ziemi piechotą. Młody kandydacie na paralotniarza: jeśli chcesz wrócić do domu po kursie paralotniowym w jednym
kawałku oraz jeżeli zależy ci na nauce LATANIA na paralotni, a nie BIEGANIA ze SZMATĄ za plecami to zastanów
się mocno, jeśli szkoła zaoferuje Ci sprzęt do latania podobny do tego na zdjęciach.
Warto wspomnieć, że mimo potężnego wiatru oraz ciągania się nawzajem na taśmach w trakcie naszych poonadgodzinnych obserwacji żadnemu z kandydatów na pilotów nawet nie udało się oderwać od ziemi... W Unii Europejskiej - podobno my też już w niej jesteśmy - KAŻDA paralotnia musi zostać dopuszczona do lotów. W przypadku braku odpowiednich dokumentów dotyczących jakości sprzętu właścicel szkoły paralotniowej może nawet powędrować za kratki za "stwarzanie zagrożenia życia i zdrowia". W tej dziedzinie, przynajmniej na niektórych górkach, do Europy mamy jeszcze wiele godzin lotu. I to pod wiatr... |